Cicho! już mały zwie duch mój, widzicie,
Siedzi na chmurce, czeka na przybycie.
Chodźmy, trzeba spieszyć, prędko przyjdzie znów.
Moje pierwsze słowa mogły podać myśl,
Którą daléj rozwiń: tylko mówić śmiém,
Dziwnie poszła rzecz: Dunkan nasz kochany
Wzbudził żal Makbeta; — był zamordowany. —
A mężnego Banka, idącego poźno,
Gdy chcesz, możesz mówić, że Fleance zabił,
Bo Fleance uciekł. Nie trza poźno chodzić.
Któż nie myśli o tém, jak okropna rzecz,
Że w krwi swego ojca chcieli zbroczyć miecz
Malkolm, Donalbain? O przeklęty czyn!
Jak Makbeta zmartwił! Czy nie zabił wnet,
We wściekłości słusznéj tych zbrodniarzy dwóch,
Niewolników trunku i służalców snu?
Nie szlachetnyż czyn? Tak, i nawet mądry,
Boby wpadła w gniew każda dusza żywa
Słysząc ich przeczenia. Wszelką zrobił rzecz
Jak najdoskonaléj: sądzę, gdyby mógł
Dwóch Dunkana synów złapać pod swój klucz,