Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/122

Ta strona została przepisana.
112
HAMLET.
HAMLET.

Czy widzisz pan ten obłok, który prawie ma postać wielbłąda?

POLONIUSZ.

Istotnie ze swojej wielkości podobny do wielbłąda.

HAMLET.

Sądzę, ze podobny do łasicy.

POLONIUSZ.

Ogon ma taki jak łasica.

HAMLET.

Zdaje się, ze podobny do wieloryba.

POLONIUSZ.

W rzeczy samej prawdziwy wieloryb.

HAMLET.

Więc zaraz przyjdę do matki. — Oni mię głupcem robią i do tego stopnia wyciągają strunę cierpliwości mojej, że ledwie nie pęknie. — Zaraz przyjdę.

POLONIUSZ.

Dobrze, ja to powiem.

(Wychodzi Poloniusz).
HAMLET.

Łatwo powiedzieć zaraz przyjdę. — Zostawcie mię przyjaciele.

(Wychodzą — Rozenkranc, Guildenstern, Horacio i t. d.)

Oto już nocy pora dla czarów;
Wypróżniają się groby smętarza,
Oddech piekielny świat ten zaraża:
Krwiąbym się wrzącą mógł teraz poić.
Mógłbym uczynek zdziałać takowy,
Na który drżałby sam dzień fatalny. —