Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/130

Ta strona została przepisana.
120
HAMLET.
(do Poloniusza)

Żegnam cię biedny, wściubski trefnisiu:
Wziąłem za większą ciebie zwierzynę;
Miejże swą dolę: teraz poznałeś,
Jak niebezpiecznie nadto być czynnym. —

(do matki)

Rąk nie załamuj: usiądź spokojnie,
Pozwól, że serce pani załamię,
Jeśli się jeszcze może przełamać,
Jeśli we zbrodni tak niestwardniało,
Że przeciw cnocie szaniec miedziany.

KRÓLOWA.

Cóżem zrobiła, że się ośmielasz
Tak grubijańsko język rozpuszczać?

HAMLET.

Taki uczynek, który skromności
Urok i kwiecie plami i niszczy,
Czarną obłudą cnotę nazywa.
Z czoła niewinnéj miłości zrywa
Róże najświeższe i brzydko pryszczy,
Czyni przysięgi szlubne fałszywe,
Jakoby gracza. Taki uczynek
Ufność wzajemną pozbawi duszy,
Wiarę najsłodszą zmieni w czcze słowa,
Niebios oblicze gniewem poruszy;
Tak, ta ogromna, wieczna budowa,
Jakby przed sądnym dniem nasępiona,
Tym czynem w smutną myśl pogrążona,

KRÓLOWA.

Biada mi, jakiż czyn to okropny,
Gdy się obwieszcza z krzykiem i gromem?