Co drogocenną skradłszy koronę
Zchował w kieszenie!
Dosyć, Hamlecie.
Król wertepiany! (wchodzi Duch) Nieba mię brońcie,
Swojém do koła skrzydłem osłońcie!
Czegóż to żądasz, cieniu szanowny?
Biada, oszalał!
Opieszałego gromie chcesz syna,
Że czas mitręży i zapomina
Pełnić twój rozkaz ważny i straszny?
Powiedz!
Pamiętaj; to nawiedzenie
Dla zaostrzenia chęci twéj tępéj.
Patrz, twą objęło matkę zdumienie:
Dusza z nią w boju, rozdziel tę walkę;
Zbyt wyobraźnia w mdłém ciele działa;
Przemówże do niéj.
Pani co tobie?
Raczéj co tobie? że się wpatrujesz
Z taką pilnością w próżne to miejsce,
I że do czczego mówisz powietrza?
Dusza z twych oczu dziko wygląda;
Jako na trwogę śpiący żołnierze,
Tak i leżący włos twój jak żywy
Budzi się, wstaje. Synu kochany,