Ta strona została przepisana.
219
AKT PIERWSZY.
GRZEGORZ.
To prawda, żeś nie ryba, inaczéj byłbyś śledziem. Dobądź twojej szpady, dwóch tu nadchodzi z domu Montega.
(Wchodzą: ABRAHAM i BALTAZAR)
SAMSON.
Moja broń obnażona; rozpocznij kłótnię, a ja się za ciebie zastawię.
GRZEGORZ.
Co? zastawisz się za mnie, to jest schowasz się za mnie i zemkniesz?
SAMSON.
No, no, nie bój się o Samsona.
GRZEGORZ.
Nie, zapewne: bac się o Samsona!
SAMSON.
Niech będzie praw o po naszej stronie; niech oni zaczną.
GRZEGORZ.
Przechodząc zmarszczę się na nich, niech to sobie wezmą jak chcą.
SAMSON.
Nie, jak się odważą. Pogrożę im palcem, wstyd będzie dla nich, jeśli zniosą.
ABRAHAM.
Czy nam palcem grozisz, panie?
SAMSON.
Tak sobie macham, panie.
ABRAHAM.
Ale czy nam palcem grozisz, panie?
SAMSON.
Czy prawo będzie za nami, je£li powiem ze tak?