Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/23

Ta strona została przepisana.
13
AKT PIERWSZY.
BERNARDO.

Jakto, Horacio? drżysz i pobladłeś:
Czyż to nie więcej jak przywidzenie?
Cóź ci się zdaje?

HORACIO.

Nigdy, na Boga! nie dałbym wiary,
Gdyby prawdziwie nie przekonały
Własne mię oczy.

MARCELLUS.

Czyliż do króla
Nie jest podobny?

HORACIO.

Jak ty do siebie:
Zbroją takową był przyodziany,
Kiedy dumnego zwalczył Norwega;
Tak w boju gniewny marszczył się niegdyś,
Kiedy Polaka ścigał na lodzie.
Rzecz nadzwyczajna!

MARCELLUS.

Już to podwakroć,
Właśnie w tej samej martwych godzinie,
Krokiem marsowym straże przechodził.

HORACIO.

Nie wiem jak o tem sądzie wypada,
Ale mém zdaniem to zapowiada
Jakiś niezwykły wybuch w tym kraju.

MARCELLUS.

Dobrze, usiądźmy, kto wie, niech powie
Czemu tak pilne i ścisłe straże
Męczą co nocy kraju poddanych?
I leją co dnia działa spiżowe,
I za granicą bronie kupują,