Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/230

Ta strona została przepisana.
220
ROMEO I JULIA.
GRZEGORZ.

Nie.

SAMSON.

Więc nie grożę wam, panie, lecz sobie tak machałem palcem, panie.

GRZEGORZ.

Chcesz się kłucić, panie?

ABRAHAM.

Kłucić, panie? nie, panie.

SAMSON.

Jeśli chcesz, panie, gotów jestem; służę tak dobrem u panu jak i Waspan.

ABRAHAM.

Nielepszemu.

SAMSON.

Tak, panie.

(wchodzi BENWOLIO, lecz w odległości)
GRZEGORZ.

Mów lepszemu; oto nadchodzi jeden z krewnych mojego pana.

SAMSON.

Owszem lepszemu, panie.

ABRAHAM.

Kłamiesz.

SAMSON.

Dobądź miecza jeśliś człowiek. — Grzegorzu, nie zapomnij twoich uderzeń brzęczących. (biją się)

BENWOLIO.

Rozdzielcie się, głupcy; schować miecze, nie wiecie sami co robicie. (wchodzi TYBALT)

TYBALT.

Miecza dobyłeś na psy tchórzliwe?
Obróć się, panie, śmierć twą oglądaj.