Podły Kapulet! — Puszczaj, nie trzymaj.
Kroku nie ruszysz natrzéć na wroga.
Wrogi pokoju, krnąbrni poddani!
W krwi, gwałciciele, bratniéj skalani, —
Hej niesłyszycie? — Ludzie, zwierzęta! —
Zgubnéj wściekłości ogień wasz tonie
W zdrojach szkarłatnych z żył utoczonych.
Pod karą tortur, z rąk zakrwawionych
Rzucie na ziemię bezbożne bronie:
Xięcia gniewnego słuchajcie słowa. —
Fraszką zrodzona kłótnia domowa,
Od was Montegu i Kapniecie,
Trzykroć przerwała ulic spokojność;
Starsi Werony rzuciwszy stroje,
Które kazała nosie dostojność,
Z kopiją starą i w ręce staréj,
Którą zwątliły długie pokoje,
Muszą uśmierzać haniebne boje:
Gdy jeszcze w mieście rozruch wznowicie,
Własne za pokój oddacie życie.
Teraz się wszyscy wnet rozejdziecie:
Za mną pospieszysz ty Kapniecie,
A po obiedzie przyjdzie Montego
Dalszą mą wolą poznać w téj sprawie,
Do Willafranka, kędy mój sąd.
Pod karą śmierci rozejść się ztąd.
(Wychodzą Xiąże, Świta, Kapulet, Pani Kapulet, Tybalt, obywatele i słudzy.)