Miłość z przepaską ciągle na oku,
Ścieszkę do celu widzi bez wzroku!
Gdzież obiadujem? — Ach! — Byłaż kłótnia?
Jednak mi nie mów, wszystko słyszałem.
Złość wiele czyni, więcéj kochanie: —
Miłość kłótliwa! nienawiść miła,
Co się z niczego zrazu stworzyła!
Ciężka lekkości! fraszko poważna!
Brzydki chaosie z cudnéj urody!
Puszek z ołowiu, dymna jasności!
Zimne ognisko! zdrowa słabości!
Śnie czuwający! Czemś jest, nie jesteś! —
Miłość tę czuję, bo téj miłości
Uczuć nie mogę. Czy się nie śmiejesz?
Ledwo nie płaczę.
Luby, dla czego?
Bo serca twego widzę ściśnienie.
Jakto, w miłości nowe cierpienie. —
Kamień na sercu własnéj niedoli
Więcéj ugniata, więcéj mię boli
Z twojéj zgryzoty: twoja życzliwość
Duszę znękaną bardziéj uciska.
Miłość, to dymy z westchnień złożone;
W szczęściu, to ogień co z oczu pryska;
W męce, to morze łzami karmione:
Czemże jest więcéj? szałem rozumnym,