Ta strona została przepisana.
229
AKT PIERWSZY.
Imię piękniejszéj od najpiękniejszéj.
Żegnam; z pamięci nikt jej nie zmaże.
BENWOLIO.
Lub umrę dłużny, lub to dokażę. (wychodzą).
SCENA DRUGA.
(Ulica).
Wchodzą: KAPULET, PARYS i SŁUGA.
KAPULET.
Ze mną Montego równie związany
Groźbą jednaką; sądzę, nie trudno
Aby dwaj starce byli spokojni.
PARYS.
Wyście obadwa równie dostojni;
Szkoda, że w długiej kłótni żyjecie.
Ale co mówisz, panie, na prośbę?
KAPULET.
Powiem ci nadto, co się mówiło:
Jak cudzoziemiec dziecko me w świecie,
Jeszcze czternastu lat nie przebyło;
Niechaj dwie wiosny migną swą chwałą,
Nim do małżeństwa będzie dojrzałą.
PARYS.
Młodsze szczęśliwie matką zostają.
KAPULET.
Rano zamężne, rano znikają.
Ziemia pożarła wszystkie nadzieje,
Prócz tego dziecka, prócz — téj dziedziczki:
Niechaj twe serce, serce jej znęci,
Bo moja wola cząstką jéj chęci;