Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/245

Ta strona została przepisana.
235
AKT PIERWSZY.
PANI KAPULET.

Więcéj dwóch niedziel.

MAMKA.

Tyle czy więcéj, pewno wieczorem
Przed świętym Piotrem skończy cztérnaście.
Zuzia z nią, — Duszom wiernym spoczynek! —
Wieku jednego. — Zuzia u Boga;
Bom jéj nie warta: lecz, jak mówiłam,
W nocy przed Piotrem skończy cztérnaście;
Skończy, tak rychtyk; dobrze pamiętam.
Od trzęsień ziemi lat jedynaście;
Gdym odłączała, — O, nie zapomnę
Przez całe życie dnia odłączenia: —
Nasmarowałam piersi piołunem,
Siedząc na słońcu pod gołębnikiem,
Państwo oboje w Mantui byli: —
Mam oléj w głowie: — lecz, jak mówiłam,
Gdy piołunową pypkę méj piersi,
Piękna błaźniczka! gorzką uczuła,
Minkę skwasiia w gniewie na piersi.
Wstrząsł się gołębnik: nie trzeba było
Prosić uciekać.
Od tego czasu lat jedynaście.
Mogła stać sama; owszem, prawdziwie,
Mogła już biegać i dreptać wszędzie.
Dniem piérwéj bowiem czoło rozbiła:
Mąż mój, — Świéć Panie nad jego duszą! —
Człowiek był wesół, dziécie pochwycił:
Jakto, powiedział, na twarz upadłaś?
Kiedy nabędziesz więcéj rozumu,
Na wznak upadniesz, nie także, Julko?