Ta strona została przepisana.
239
AKT PIERWSZY.
SCENA CZWARTA.
(Ulica).
Wchodzą: ROMEO, MERKUCIO, BENWOLIO, z pięcią lub sześcią maskami, ludzie z pochodniami i inni.
ROMEO.
Mamyż co mówić na przeproszenie?
Czy bez wymówek pójdziem po prostu?
BENWOLIO.
Wyszły już z mody takie perory.[1]
Nie trza Kupida z szarfą na oczach,
Z łukiem tatarskim z żerdzi wygiętym,
Pomalowanym, trwożyć niewiasty,
Jakby straszydło wróbli w konopiach.
Nie trza xiążkowych przemów na wstępie,
Co za suflerem mówią niedbale:
Niechaj nas wiodą jak chcą oczyma,
Tańce powiedziem i odejdziemy.
- ↑ W Henryku VIII na ucztę do Wolseja król nieproszony wchodzi w masce, podobnie jak Romeo i jego towarzysze, i wyprawia naprzód posłańca, któryby przeprosił za to najście. Ten zwyczaj był zachowywany przez tych, co nieproszeni przychodzili w chęci utajenia siebie dla jakiej intrygi, albo dla używania większéj swobody w rozmowach. Podobnego rodzaju wejście miało zawsze pewną, przemowę, zawierającą w sobie pochwalę piękności kobiet i wspaniałomyślności gospodarza. Sądzę, że przewlekłość podobnych mów przedwstępnych ma tu Romeo na celu. Steevens.