Dać mi pochewkę na me oblicze: (wkłada maskę.)
Maska na maskę! — Nie dbam niech teraz
Oko ciekawe szpetność wyszydza:
Niech maski czoło wstydzi się za mnie.
Chodźmy, stukajmy, a jak wejdziemy,
Każdy natychmiast zbierać nogami!
Dać mi pochodnię: niech wiercipięty
Martwą posadzkę nogą łaskoczą;
Ja zaś, jak nasze dziady mawiały, —
Jak na niemieckiém będę kazaniu, —
Gody jednemu, głody drugiemu.
Ej, koty wszystkie szare po nocy:
Jeśli z miłością bracie drzesz kota,
My wyciągniemy ciebie i z błota,
Za pozwoleniem, to jest z miłości,
W której po same uszy ugrzązłeś. —
Ale ze świécą słońca szukamy.
Tak nie czynimy.
Przez to rozumiem, że nasze brednie
Darmo czas tracą, jak lampa we dnie.
Nie patrz na słowa: w dobrem pojęciu
Rozum pięć razy, jak w zmysłach pięciu.
Dobrze pojmujem być na bankiecie,
Lecz nierozumnie.