Noc w noc czwałuje w przybraniu takiém
W mozgi kochanek i czułych gachów,
Którym natychmiast miłość się marzy.
W dworzan kolana, śnią się ukłony:
W palce prawników, śnią się dublony:
W usta niewieście, marzą buziaka,
Często Mab gniewna pryszcz im dobędzie
Za to że cukier dech im zły czyni.
Czasem po nosie jeździ dworaka,
O wakującym marzy urzędzie:
Czasem z dziesięcin ogonem świni
Śpiących łaskocze w nos prebendarzy,
Każdy o drugiém probostwie marzy.
Na kark żołnierza wjeżdża niekiedy,
Śnią się lecące łby od zamachu,
Szturmy, zasadzki, z Toledu miecze,
Pięcio-sążniste kubki; a wtedy
W ucho zabębni; zrywa się w strachu,
Jakby modlitwę klęcia wyrzecze
Znów zasypiając. Ta Mab, prawdziwie,
W końskiéj splatuje po nocy grzywie
Kołtun szatański, okropne petly,
Co rozplecione pachną nieszczęściem.
Od niéj się często dziewczęta gnietły
Na wznak uśpione, by przed zamężciem
Uczyć się mogły jak mężów znosić.
Od niéj —
Umilknij daj się uprosić;
Mówisz o niczem.