Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/257

Ta strona została przepisana.
247
AKT PIERWSZY.

Jak drogi kleinot w uchu murzyna.
Piękność, by żądać nadto zachwyca,
Droga zanadto dla ziemianina!
Jako przy śnieżnéj kruk gołębicy,
Tak ten młodzieniec przy téj dziewicy.
Zaraz po tańcu przed nią się stawię,
Ręce dotknięciem ubłogosławię.
Kochałem dotąd? zaprzecz mój wzroku!
W przód prawdziwegoś nie znał uroku.

TYBALT.

Z głosu poznaję, ze to Montego: —
Miecz podaj, chłopcze: — Jak śmie niewolnik
Maską ukryty wchodzić wśród gości,
Nasze przedrwiwać uroczystości?
Ku czci mojego szczepu i sławie,
Nawet bez grzechu życia go zbawię.

PIERWSZY KAPULET.

Cóź to ci, krewny, wzburzasz się czego?

TYBALT.

To nieprzyjaciel, stryju, Montego:
Podły zdradziecko na złość się wciska,
By stroił z naszych uczt pośmiewiska.

PIERWSZY KAPULET.

Młodyż Romeo?

TYBALT.

Podły Romeo.

PIERWSZY KAPULET.

Wstrzymaj się, daj mu w pokoju zostać,
Ma szlachetnego młodziana postać:
Chwali go, prawdę mówiąc, Werona,
Jako skromnego i cnotliwego: