Nie chcę za skarby całej Werony,
By w moim domu był obrażony:
Bądźże cierpliwy, ani go zważaj,
To moja wola, jeśli ją cenisz
Twarz wypogodzisz, rozjaśnisz czoło,
Sprzeczny biesiadzie pozor odmienisz.
Jak to, czy z takim gościem wesoło?
Jego nie scierpię.
Cierpiéć przymuszę:
Jak to, mój chłopcze! — mówię ci, zmuszę;
Panem ja w domu, albo ty? cicho.
Jego nie scierpisz! — Boże zbaw duszę! —
U mnie przy gościach przyjść do rozruchu!
Chcesz burdy stroić! miarkuj się, zuchu!
Hańba to, wuju.
Cicho no, cicho.
Junak zuchwałyś: — Także, istotnie?
To ci zaszkodzi; — Wiem co powiadam.
Mnie się sprzeciwiać! w porę, prawdziwie. —
Pięknie mówiono, panie kochane: —
Cicho, warchole; ucisz się, albo —
Więcéj dać światła, hej u kaduka! —
Wnet cię uśmierzę! — Chłopcy wesoło.
Z musu cierpliwość ze złością w boju,
Ciało wstrząsają w tym niepokoju.