Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/266

Ta strona została przepisana.
256
ROMEO I JULIA.

Głupcy ją noszą, porzuć jéj służbę. —
Moja to pani! moja kochanka:
Oby świadoma o tem została! —
Mówi nie usty, bo ta niebianka
Mówi oczyma: odpowiem skromnie. —
Nadtom zuchwały, mówi nie do mnie.
Dwie najpiękniéjsze gwiazdy na niebie
Mając odjechać w pilnej potrzebie,
Proszą jéj oczu, nim wrócą z jazdy
Aby świeciły w górnej ich sferze.
Gdy oczy w niebie, w jéj twarzy gwiazdy
Chciałyby mieszkać: gwiazdom odbierze
Blask ich ze wstydem Julii lice,
Jako dzień lampie; z jéj oczu w niebie
Strumień światłości zleje się taki,
Że oszukane ozwą się ptaki,
Jakby witały słońce przy wschodzie.
Patrz, na swą rękę spiera policzek!
Obym był jedną z jéj rękawiczek,
By się ku cudnej cisnąć jagodzie.

JULIA.

Biada!

ROMEO.

Przemawia: —
Jasny aniele, przemów na nowo;
Boś tyle dla mnie świecąc nad głową
Jasném zjawiskiem w nocy téj mroku,
Jako skrzydlaty niebios posłaniec
Osłupiałemu śmiertelnych oku,
Co przerażone patrzy do góry,
Jak on rozpędza leniwe chmury
Szybko w powietrza lecąc potoku.