Ojcze, dzień dobry.
Benedicite!
Któż mi tak rano czyni wizytę? —
Synu, ból głowy dowieść to może,
Kto tak pożegnał rano swe loże:
U starych oczu straż troska trzyma,
Gdzie troska mieszka tam snu już nié ma,
Lecz młódź, od któréj zdala kłopoty,
Gdy spocznie w łożu, rządzi sen złoty.
Stąd ranne wstanie mnie przekonywa,
Że jakaś boleść ze snu cię zrywa:
Gdy nie to, zgadnę prędko jak z procy,
Że ty nie byłeś w łóżku téj nocy.
Zgadłeś, lecz miałem słodsze spocznienie.
Boże grzech odpuść! — Przy Rozalinie?
Przy Rozalinie, ojcze mój? nie, nie;
Imie jéj z troską z myśli mi ginie.
Dobrze, me dziecko: gdzieś noc przepędził?
Powiem, bym dalszych pytań oszczędził.
U mego wroga gdy balowałem,
Ta mię przeszyła nagłe postrzałem,
Którą raniłem. Obojga leki
Od twéj zależą świętéj opieki: