Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/283

Ta strona została przepisana.
273
AKT DRUGI.
MERKUCIO.

Czyż teraz nie lepiej, jak stękać dla miłości? teraześ towarzyski, teraześ Romeo, teraześ taki, jakim rzeczywiście jesteś przez wychowanie i naturę: bo ta ślepa miłość podobna do prostaka grającego w ciuciubabkę, który biega na oślep i miasto osoby złapie guza, padając jak długi.

BENWOLIO.

Ej, pohamuj nieco twój długi język.

MERKUCIO.

Pragniesz, abym się w język ukąsił i przestał mówić.

BENWOLIO.

Jeśli go nie będziesz trzymał za zębami, to się może wystrzępić albo uciec z gęby, jak u łakomego dziecka: zwłaszcza, że język nié ma kości, ani gęba pana.

MERKUCIO.

Bardzo się zawiodłeś, mój język krótki: bo skończyłem, co miałem na języku i nie myślę mleć dłużej.

ROMEO.

Oto doskonały towar.

(wchodzi MAMKA i PIOTR.)
MERKUCIO.

Żagiel, żagiel, żagiel!

BENWOLIO.

Dwa, dwa — spódnica i szarawary.

MAMKA.

Pietrze!

PIOTR.

Słucham.

MAMKA.

Mój wachlarz, Pietrze!