Ta strona została przepisana.
279
AKT DRUGI.
SCENA PIĄTA.
(Ogród Kapuleta).
Wchodzi JULIA.
JULIA.
Biła dziewiąta, mamkęm wysłała;
Za pół godziny wrócić się miała.
Czy nie znalazła? — Znaleść powinna:
To być nie może! — Chroma, niezwinna!
Trzeba miłości myśl miéć za gońca,
Co szybsza stokroć, jak promień słońca,
Który z gór zdziera nocne ich szaty:
Stąd miłość wiozą lotne gołębie,
I wiatr wyściga Kupid skrzydlaty.
Słońce w południu gospodę trzyma;
A od dziewiątéj aż do dwunastéj
Długich trzy godzin, — jednak jéj nié ma.
Z krwią wrzącą, z czuciem młodéj niewiasty
Pilce wyrówna zwinnością, ruchem;
Me słowa jemu, jego zaś do mnie
Odbije duchem.
Lecz starych słusznie trupami zowiem,
Bladym, powolnym, ciężkim ołowiem.
(wchodzi MAMKA i PIOTR.)
Boże, nadchodzi! — Mamko słodziuchna,
Z nimże mówiłaś? jakąż wieść mamy?
Odpraw człowieka.
MAMKA, do Piotra.
Czekaj u bramy.