Gniéw mój, Romeo, słowem nielepszém
Każe cię witać. — Ty jesteś podły.
Tybalt, mam powód ciebie kochania,
On to przed zemstą ciebie ochrania.
Za tę obelgę. — Podły nie jestem:
Przeto cię żegnam, nie znasz mię widzę.
Chłopcze, to wcale krzywdy nie maże,
Którąś mi zadał; stawaj do bitwy.
Ręczę, żem nigdy ciebie nie skrzywdził;
Kocham cię lepiej jak się domyślasz,
Póki nie poznasz przyczyn miłości:
Bo Kapuletów imie, jak moje
Równie mi drogie. Tém się zaspokój.
Niecne, spokojne, podłe się zdanie!
A la stoccata, zmazę by zetrzéć. —
Tybalt myszołap ze mną potańczy!
Czego chcesz odemnie?
Dobry Mruczysławie, mężny królu kotów, nic więcéj nie chcę tylko jednego życia z twoich dziewięciu; proszę o to życie do wiadomego użycia, co jeśli się uda, to resztę ośm wypędzę suchymi razami. Czy się podoba panu wyciągnąć miecz swój za uszy? Spiesz się, abym nim dobędziesz, nie oczerkiesił panu uszu.