Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/300

Ta strona została przepisana.
290
ROMEO I JULIA.

mógł zadrapać na śmierć człowieka! samochwał, łotr, nikczemnik, co się bije wedle prawideł arytmetycznych: — Czego u djabla między nas wpadłeś? Otrzymałem raz pod twoją ręką.

ROMEO.

Chciałem jak najlepiej.

MERKUCIO.

W dom, Benwolio, jaki zaprowadź,
Albo zemdleje. — Dżuma tym domom!
Ze mnie zrobiły pastwę robaków:
Rana śmiertelna! — O wasze domy!

(wychodzą Merkucio i Benwolio.)
ROMEO.

Bliski xiążęcy krewny ten człowiek,
A mój przyjaciel, ranny śmiertelnie
Z mojéj przyczyny, Tybalt potwarzą
Sławę mi splamił, Tybalt, co krewny
Mnie od godziny, — Julio słodka,
Jak zniewieściałym wdzięk twój mię czyni,
Męztwo staliste we mnie zmiękczało.

(powraca BENWOLIO.)
BENWOLIO.

Mężny Merkucio skończył, Romeo!
Dusza przezacna w górę się wzbiła,
Nader za wcześnie ziemią wzgardziła.

ROMEO.

Losy dnia tego pod kir fatalny
Wiele dni innych jeszcze przyłączą;
Klęsk to początek, inne zakończą.

(powraca TYBALT.)