Chceszże odchodzić? jeszcze nie dzionek:
Słowik to czuły, a nie skowronek
Trwoży twe ucho w czułym swym śpiewie;
W noc na granatu nóci on drzewie:
Słowik, doprawdy, wierzaj kochanku.
Był to skowronek, zwiastun poranku,
Nie słowik: patrzaj, aniele miły,
Promień zazdrosny wschód w pasy kraje:
Wszystkie się nocy świece spaliły,
Na górach mglistych wesół dzień staje;
Pójdę, żyć będę: zostanę, zginę.
Blask to nie dzienny, wiém ja dowodnie,
To jakąś łunę odbiły nieba,
Aby, jak sługa, niosła pochodnie,
Gdy do Mantui nocą pospieszysz:
Czekaj, odchodzić jeszcze nie trzeba;
Niech mię pochwycą, na śmierć powloką;
Spełnić co zechcesz rzecz mi wesoła.
Ta szarość nie jest poranku oko,
Odblask to blady z Cyntyi czoła;
To nie skowronek, którego głosy
W górze nad nami biją w niebiosy:
Nie tak chcę odejść, jak zostać, droga; —