Młodzian, co z xięciem krwią połączony,
Piękny, bogaty i ukształcony,
Pełen, jak mówią, wielkich przymiotów,
Wtedy nędznica, kukła piszcząca
Śmie odpowiadać do swego szczęścia, —
Kochać nie mogę, — nie chcę zamężcia, —
Jeszczem za młoda, — Proszę przebaczyć, —
Nie chcesz iść za mąż, tobie przebaczam:
Żyjże jak zechcesz w dóm nie przyjmuję;
Patrzaj i pomyśl, bo nie żartuję.
Czwartek się zbliża; uderz się w piersi,
Zważaj, co czynisz: jeśli ty moja,
Pragnę cię wydać za przyjaciela;
Jeśli nie moja, wieszaj się, żebraj,
Z głodu umiéraj, giń na ulicy,
Bo takiéj nie chcę znać niewdzięcznicy,
Ni ci pomoże wszystko co moje;
Wierzaj i pomyśl, przy słowie stoję, (wychodzi.)
Czyliż się litość w niebie nie mieści,
Które przeziera głąb mej boleści?
Ach nie opuszczaj, matko, w téj dobie,
Zwlecz szlub na miesiąc lub na niedzielę;
Albo każ posłać szlubne pościele
W ciemnym i cichym Tybalta grobie.
Do mnie nie gadaj, słowa nie powiem;
Czyń jako zechcesz, z tobą skończyłam, (wychodzi.)
O Boże wielki! — O mamko droga!
Jak tu zaradzić w ciężkiéj potrzebie?