Śmierć, co ją zmiotła, ryczéć mi każe,
Język mi wiąże; mówić nie daje.
Pannaż gotowa iść do kościoła?
Iść już gotowa, wrócić nie zdoła.
W nocy przed szlubem zgon, synu, wkradł się
Gdzie twoja spała oblubienica. —
Patrz, oto leży, kwiat jaki była,
Zgonem przekwitła, już się prześniła.
Zgon m am za zięcia, zgon za dziedzica:
Córka ze zgonem szluby zawarła,
Umrę i wszystko zgon odziedziczy,
Do z życiem wszystko zgon ma w zdobyczy.
Na tożem widzieć twarz ranku żądał,
Abym takowy widok oglądał?
Dniu nędzy, nieszczęść, przeklęctw i biedy!
Chwilo najgorsza, jaką czas kiedy
Widział w odwiecznej swojéj pielgrzymce!
Lecz jedno, biédne, mile me dziécie
Jednę pociechę, szczęście i życie
Śmierć mi okrutna z oczu zabrała.
Dniu nieszczęśliwy! O! nieszczęśliwy!
Najopłakańszy dniu nieszczęśliwy,