Jak nie umiécie kochać swe dziécie!
Widząc ją szczęsną rozum gubicie:
W pójściu za męża nie ta ma szczęście,
Co długo z mężem przepędza lata;
Lecz najszczęśliwsze takiéj zemężcie,
Co młodą żoną schodzi ze świata.
Łzy swe osuszyć, kłaść rozmaryny
U jéj bladego śmiertelnie czoła;
Wedle zwyczaju naszéj krainy,
W stroju najlepszym nieść do kościoła;
Czuła natura nasza łzy leje,
Lecz z łez natury rozum się śmieje.
Przygotowania wszelkie na gody
Na pogrzebowe pójdą obchody,
Muzyka w smutne zmienia się dzwony;
Uczta weselna w stypy biesiadę;
Pieśni weselne w pogrzebne tony;
Wieniec weselny na trupa kładę:
Wszystko na wsteczny idzie użytek.
Wyjdź panie; — pani pospiesz za mężem,
Pospiesz, Parysie: — bądźcie gotowi
Za piękném ciałem iść ku grobowi;
Niebo was karze rózgą niedoli
Za jakieś grzechy, więcéj nie grzeszcie
Szemrząc przeciwko najświętszéj woli.