Ucha nie ujdzie: wtedy świstnienie
Będzie mi znakiem przyjścia człowieka.
Oddaj mi kwiaty; czyń polecenie.
Straszno samotnie odbywać straże
Na tym smętarzu; lecz się odważę. (usuwa się.)
Słodki kwiateczku, szlubne twe łoże
Ręka boleśnie kwiatem okrywa:
Słodki grobowcu, w twoim przestworze
Wzór nieśmiertelnych istot spoczywa;
Julko wzniesiona gdzie serafiny,
Przyjmij ostatnie z rąk mych daniny:
Czciłem cię żywą, umarłéj tobie
Łzy i te kwiaty składam na grobie.
Chłopiec ostrzega: co za przybłęda
Miesza bezbożny w ciemnej tej nocy
Wiernéj miłości smętne obrzęda?
Co? i z pochodnią? Ukryj mię nocy! (chowa się)
Drąg ten żelazny daj i motykę.
Weźmij to pismo; jutro raniutko
Patrzajże oddać ojcu mojemu.
Podaj mi światło: na głowę twoję,
Stój zdala, cobyś widział i słyszał
Nic nie przeszkadzaj memu działaniu,
Tylko wstępuję w śmierci łożnicę,
Aby oglądać pani méj lice: