Dobrze, to zrobię: — lice obaczę; —
Krewny Merkucia, Parys poczciwy: —
Cóż to mi w drodze sługa mój gadał?
Gdy mi nie dały słuchać rozpacze?
Zdaje się mówił, że się miał żenić
Z Julią Parys: także powiadał?
Może się śniło? Czy pomieszany,
Gdy mówiącegom słyszał o żonie,
Takem uroił? — Ściskam twe dłonie,
Ze mnąś w nieszczęścia xięgę wpisany:
W tryumfującym złożę cię grobie, —
W grobie-li? O, nie; biedny młodzianie,
W światła przybytku; Julka tu leży,
A jéj uroda, śmierci mieszkanie
Zmienia na pałac jasny jak w niebie.
Zmarły zmarłego człeka tu grzebie.
Często przed śmiercią ludzie weseli,
Tem u weselu słabych strażnicy
Poprzedzającéj śmierć błyskawicy
Dają nazwisko: czy z to nie mogę
Zwać błyskawicą? Żono, kochanko!
Śmierć co wyssała oddechu miody,
Przemódz nie może twojéj urody;
Niezwyciężona; sztandar piękności
Krasi twe usta i twe jagody,
Bladej bandery śmierć nie zatknęła. —
Leżysz, Tybalcie, w krwawej pościeli;
Jak ten postępek ciebie weseli,
Ze dłoń co młodość twoje zerwała,