Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/366

Ta strona została przepisana.
356
ROMEO I JULIA.
BALTAZAR.

Gdy pod cisami tu zasypiałem,
Śniło się, jakby z drugim pan walczył,
Ale pan jego zabił.

WAWRZYNIEC.

Romeo!(postępuje.)
Biada, niestety! Krew jakaż ciecze?
Cóż to?.. grobowca stopnie w krwi zdroju?
Jakież bez panów w krwi leżą miecze,
Tak porzucone w miejscu pokoju?

(wchodzi do grobu.)

Romeo! blady! — Co to i Parys
We krwi zbroczony? — Tak zła godzina,
Na której cięży wypadku wina! —
Julka się rusza.(Julia się rusza i budzi.)

JULIA.

Xięże pomocny, gdzie mój małżonek?
Dobrze pamiętam, gdziem być powinna,
Kędy i jestem. — Gdzie mój Romeo?

(słychać hałas.)
WAWRZYNIEC.

Zgiełk jakiś słyszę. — Wyjdź z tego gniazda
Śmierci, zarazy, snu niezwykłego;
Wyższa nad opór człowieczy gwiazda
Pokrzyżowała nasze zamysły;
Chodź, mąż nie żywy na twojém łonie;
Także i Parys; chodź, a umieszczę
Ciebie w pobożnych niewiast zakonie:
Chwilki nie czekaj, straż przejmie drogę;
Chodź, Julko dobra, — (hałas słychać.) Czekać nie mogę.

(wychodzi.)