Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/392

Ta strona została przepisana.
382
SEN W WIGILIĄ Ś. JANA.

Żeś ty Helenę zwiódł, Nedara córkę;
Kocha, szaleje biedne dziéwcze młode,
Do bałwochwalstwa dochodzą jej szały
Za tobą zbrodniu płochy i niestały.

TEZEUSZ.

Prawda, słyszałem o tém bardzo wiele;
Z Detnetryuszem miałem mówić o tem,
Ale zajęty własnym mym kłopotem
Byłem zapomniał całkiem o tém dziele.
Chodźcie z Dernetrym Egeuszu ze mną;
Muszę rozmowę z wami miéć tajemną.
Hermio piękna, niech rozumu bronią
Chęci się twoje do ojcowskich skłonią;
Albo inaczéj przez ustawę srogę,
Któréj złagodzić nawet sam nie mogę,
Wstąpisz w samotne życie, lub do grobu.
Chodź Hipolito, cóż kochanie drogie?
Za mną z Demetrym chodź mój Egeuszu:
W sprawach wesela chcę was użyć obu;
Jeszcze i takie są dla waszych uszu.
Rzeczy, co blisko do was się odnoszą.

EGEUSZ.

Rozkaz pełnimy chętnie i z rozkoszą.

(Wychodzą: Tezeusz, Hipolita, Egeusz, Demetrjusz i Świta.)

LYZANDER.

Cóż ci kochanko? czegoż zbladło lice?
Czegoż tak prędko zwiędły róże twoje?

HERMIA.

Braknie im deszczu; choćby me zrzenice
Mogły je skropić przez obfite zdroje.