Z tego, niestety, co czytałem kiedy,
Albo com słyszał w dziejach lub przygodzie,
Widzę prawdziwą miłość pełną biedy:
Albo różnica stanu na przeszkodzie;
Męka być wyższéj niższych niewolnicą!
Lub źle dobrani wielką lat różnicą;
Grób to, jak młodość ze starością skuta!
Albo też krewni do małżeństwa wloką;
Piekło, jak obce czyni wybór oko!
Albo jeżeli miłość serca sprzęże,
Wojna, choroba, śmierć się wnet sprzysięże,
Mieniąc ją wnikłą, jako głosu brzmienie,
Jak cień przechodnią, krótką jak marzenie;
Bystrą jak w nocy czarnéj błyskawica,
Która we mgnieniu cały świat oświéca,
Nim zaś powiedziéć jeszcze człowiek zdoła, —
Patrz! — Już ją ciemność paszczą swą pochłonie,
Szybko tak szczęście wśród nieszczęścia tonie.
Wiernym kochankom gdy los zawsze sprzeczny,
Musi to nieba wyrok być konieczny:
Miéjmy cierpliwość choć gnieceni biédą,
Bo to zwyczajne losu przeznaczenia,