Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/394

Ta strona została przepisana.
384
SEN W WIGILIĄ Ś. JANA.

Jak za miłością nieszczęśliwą idą
Myśli, marzenie, chęci, łzy, westchnienia.

LYZANDER.

Dobrze to, ale słuchaj mię, kochanko;
Wdowa bezdzietna moją jest wujanką,
Bardzo bogata, wielkie ma dochody;
Siedem od Aten mil jej pomieszkanie;
Kocha mnie jakby jedynaka syna.
U niéj możemy spełnić ślubne gody;
Tam nas ateńskie prawo nie dostanie:
Jeśli mię kochasz, chciéjże ma jedyna
Wykraśc się z domu ojca jutro w nocy:
W bliskim od miasta o pół mili gaju,
Gdziem cię z Heleną spotkał niegdyś razem,
Gdyście pobożnie czciły ranek maju,
Tam cię wyglądam.

HERMIA.

Dobry mój Lyzandrze!
Przez najsilniejszy łuk Kupida klnę się,
Przez najostrzejszą jego strzałę złotę,
Przez Wenusowych gołąbków prostotę,
Przez to, co dusze złączy, miłość wzniesie;
I przez Dydony straszną boleść serca,
Gdy jéj Trojanin uciekł przeniewierca;
Przez tłum złamanych męzkich przysiąg wreście,
Większy jak mogły usta rzec niewieście, —
W miejscu tém samém, które mi wskazane,
Nocy jutrzejszéj niezawodnie stanę.

LYZANDER.

Słowa dotrzymaj: patrz, Helena idzie.

(wchodzi HELENA.)