Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/407

Ta strona została przepisana.
395
AKT DRUGI.

Zjadasz śmietanę, kręcisz czasem żarna,
Sprawiasz, że praca bicia masła marna;
Czynisz, ze trunek nigdy musu nie da,
Błąkasz podróżnych, śmieszy cię ich bieda.
Zwącym Hobgoblin, albo Puk kochany,[1]
Pomoc przynosisz i los pożądany.
Nie tenże jesteś?

PUK.

Ten sam co do joty;[2]
Nocny wędrownik pełen figlów, psoty.
Śmiészą me króla żarty i hulanki,
Kiedy spasioną bobem szkapę zwiodę,
Rżąc doskonale jakby łosze młode;
Lubię czasami kumie wpaść do szklanki,
W kształcie jabłuszka, gdy się pic już bierze,
Wtedy znienacka w usta ją uderzę,
Zwiędłe jej łono całkiem piwem zleję. —
Mądra ciotunia prawiąc smutne dzieje,

    ju domowego i ekonomiki. Reginald Scot toż samo powiada o tym pustym duchu w swojém Discovery of Witchcraff: „Kobiéty zwykły kubek mléka stawiać dla niego za to, że meł słód i gorczycę i zamiatał dóm w północy.“

  1. Puk, znaczy djabeł, jest to słowo dawne gotyckie. — Puke, Puken; Suthanas. Gudm. And. Lexicon Island.
  2. Zdaje się że w mytologii tych duchów (fairy), Puk, albo Hobgoblin, był wiernym sługą Oberona i zawsze używany przez niego do szpiegowania i odkrycia intryg miłośnych królowéj Mab, którą Shakspeare nazwał Titanią. Bo w Draytona Nymphidyi te same duchy są podobną zajęte sprawą. Mab kochała Pigwiggen; Oberon zazdrośny posyła Hobgoblina, aby ich schwytał na uczynku, ale nimfa królowéj Mab zapobiegła temu przez czary.