Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/416

Ta strona została przepisana.
406
SEN W WIGILIĄ Ś. JANA.

W nocy nie jestem, tak się mnie wydaje,
I towarzystwo te napełnia gaje,
Jesteś ty bowiem całym światem dla mnie;
Jakże powiadasz, ze sama zostaję,
Gdy zgromadzony świat tu patrzy na mnie?

DEMETRYUSZ.

Zaraz ucieknę, wnet się w krzaki schronię.
Ciebie na łaskę zwierząt dzikich rzucę.

HELENA.

Zwierz serce czulsze, jak twe, nosi w łonie.
Biegnij, a dawne dzieje wspak przewrócę:
Dafne zbiegłego pędzi Apollina;
Ściga jastrzębia gołąb, a od sarny
Krwawy uchodzi tygrys: pośpiech marny!
Kiedy ucieka męztwo przed bojaźnią.

DEMETRYUSZ.

Nie chcę rozprawiać, odczep się odemnie:
Jeśli mię gonić chcesz, nie ufaj we mnie,
Bo ci najpewniéj zadam krzywdę w lesie.

HELENA.

Krzywdzisz mię w polu, mieście i kościele.
Fe, mój Demetry, czynisz krzywd tak wiele,
Że poniżają całą płeć niewieścią:
Walczyć za miłość kobiéty nie mogą;
Nie nam o rękę, wam się starać trzeba.
Pójdę za tobą; piekło zmienisz w nieba;
Gdy mię zabijesz ręką dla mnie drogą!

(wychodzą Demetry i Helena.)