Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/424

Ta strona została przepisana.
414
SEN W WIGILIĄ Ś. JANA.

Czyż od jednego kobiéta wzgardzona,
Ma od drugiego za to być wydrwiona?

(wychodzi.)
LYZANDER.

Nie widziała jéj; niechże spi głęboko;
Niechaj mię nigdy jéj nie ujrzy oko.
Wszak i najsłodsza rzecz od przesycenia
Prędko się w ckliwą i obrzydłą zmienia;
Lub jak się brzydzą sektą zarzuconą
Ci nadewszystko, których uwiedziono;
Tak ja mą sektą z przesytu się brzydzę,
Błąd ten poznawszy, błędu nienawidzę.
Całą mą miłość, wszystkie duszy siły
Złożę Helenie, bym jej został miły.(wychodzi.)

HERMIA, budząc się.

Ratuj, Lyzandrze, ratuj prędko, drogi!
Wyrwij mi węża co się wpił do łona;
Biada mi, ratuj! — Snemżem tak złudzona?
Patrzaj, Lyzandrze, cała drżę od trwogi.
Śniło się niby serce wąż pożerał,
A tyś się śmiejąc siedział i spozierał: —
Słuchaj, Lyzandrze, ozwij się w téj ciszy:
Cóż to, ni słowa? odszedł? czy nie słyszy?
Gdzieżeś, niestety! przemów do mnie, drogi!
Przemów na miłość, bo umiéram z trwogi.
Widzę, żeś rzucił biédną mnie dziewczynę,
Albo cię wkrótce znajdę, albo zginę.

(wychodzi.)