Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/426

Ta strona została przepisana.
416
SEN W WIGILIĄ Ś. JANA.
TOPOR.

Co powiesz junaku Wątku?

WĄTEK.

Są takie rzeczy w téj komedyi Pyrama i Tisby, co się nigdy nie podobają. Naprzód Pyram musi dobyć miecza dla zabicia siebie; czego damy nie zniosą. Cóż na to mówisz?

RYJ.

Dalipan, niebezpieczne okropieństwo!

NIEBORAK.

Sądzę, że należy do tego czasu odłożyć to zabójstwo, póki się wszystko nie skończy.

WĄTEK.

Broń Boże; — mam sposób, że to będzie dobrze. Napiszcie prolog i niech ten prolog zdaje się mówić, że nic złego nie myślimy czynie z naszemi mieczami, że Pyram nie zabija się rzeczywiście, i dla większego zapewnienia powiedziéć im, że ja Pyram, nie jestem Pyram, ale Wątek tkacz, to ich zupełnie uspokoi.

TOPOR.

Dobrze, będziemy mieli taki prolog napisany wierszem w sześciu i ośmiu zgłoskach.

WĄTEK.

Nie żałujmy dwóch głosek, niech wszystkie wiérsze będą ośmio-zgłoskowe.

RYJ.

Czy się damy lwa nie przestraszą?

NIEBORAK.

Za to boję się ręczyć.

WĄTEK.

Panowie, tylko sami pomyślcie: wprowadzać, strzeż Boże, lwa pomiędzy damy, najokropniejsza historya, bo