Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/428

Ta strona została przepisana.
418
SEN W WIGILIĄ Ś. JANA.
TOPOR.

Dobrze; albo raczéj, jeden z nas przyjdzie z widłami i latarnią i powié, ze przychodzi deligurować, albo prezentować osobę xiężyca. Ale oto drugi sęk; musimy miec mur w pokoju wielkim; bo Pyram i Tisbe, powiada historya, rozmawiali przez szparę muru.

STRUG.

Jużci muru nie wprowadzić do pokoju? Co mówisz, Wątku?

WĄTEK.

Ha! czy jeden czy drugi musi prezentować mur; niechaj ma na sobie trochę wapna, trochę gliny, słowem, trochę go otynkować, a będzie mur wyobrażał; niech trzyma palec tak, a przez szparę pomiędzy palcami Pyram i Tisbe mogą sobie szeptać.

TOPOR.

Jeśli to być może, to wszystko dobrze. Teraz niech każde matczyne dziécie siada i recytuje swoją rolę. Pyramie, zaczynasz, a kiedy odrepetujesz swoje, pójdziesz za te krzaki, co uczyni i każdy, stosownie do roli.

(wchodzi PUK.)
PUK.

Jaka u licha zgraja tu prostacza
Blisko królowéj śpiącéj tak buszuje?
Co, grają sztukę? mają więc słuchacza,
Może aktora, jak się znajdzie pora.

TOPOR.

Mów, Pyramie: — Przystąp Tisbe.

PYRAM.

Ach! romatycznéj, jak kwiat, Tisbe, woni, —