Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/430

Ta strona została przepisana.
420
SEN W WIGILIĄ Ś. JANA.
PYRAM.

Gdybym był piękny, zawsze byłbym twój.

TOPOR.

O potwór! o cudo! jesteśmy oczarowani. Uciekajmy bracia, uchodźmy bracia! gwałtu!

(uciekają wszyscy.)
PUK.

Dobrze, pogonim, w kółko was powiedziem,
Przez bagna, Jary, krzaki, ciernie, głogi;
Czasem psem będę, dzikiem lub niedźwiedziem,
Jak koń, lub ogień czasem przetnę drogi,
Rżąc, wyjąc, rycząc, kwicząc, paląc ziemian,
Jak koń, pies, niedźwiedź, dzik, ogień, — naprzemian.

(wychodzi Puk.)
WĄTEK.

Czego uciekli? To ich sztuka aby mię ztrwożyć.

RYJ.

Ach, Wątku, przemieniono ciebie! co ja widzę na twoim karku?

WĄTEK.

Co widzisz? chyba twoją oślą głowę?

(Wychodzi Ryj. — Wraca Topor.)
TOPOR.

Zbaw cię, Boże! Wątku! Zbaw cię Boże! przemieniony jesteś.(wychodzi.)

WĄTEK.

Widzę ich frantostwo: chcą mnie wystrychnąć na osła, chcą mię przestraszyć jeśli im się uda. Ale nie ruszę kro-