Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/438

Ta strona została przepisana.
428
SEN W WIGILIĄ Ś. JANA.
HERMIA.

Mnie nie oglądać dam przywiléj za to. —
I tak uciekam, bo się tobą brzydzę:
Żyje, czy umarł, niechaj cię nie widzę.(wychodzi.)

DEMETRYUSZ.

Darmo ją ścigać w całéj gniewu sile:
Przeto odpocząć muszę tu na chwilę.
Troska ma ciężka, tym się cięższą staje,
Że jéj sen bankrut długu nie oddaje:
Może jéj długu jaką część odbiorę,
Gdy mu na chwilę zwlekę płaty porę.

(kładnie się.)
OBERON.

Cożeś uczynił? pom yłkę niezmierną;
Sokiemś miłości wierne powlókł oczy.
Taka pomyłka nie miłość niewierną,
Ale prawdziwą w zdradną przeistoczy.

PUK.

Nad wszystkiém losu rządzi tu potęga;
A z miliona, jedna trwa przysięga.

OBERON.

Prędzéj od wiatru obież wszystkie knieje,
Znajdź mi Helenę co z żalu niszczeje,
Chora miłością, od westchnienia blada,
Smutek jéj świéżość i rumieniec zjada:
Jakiémś złudzeniem sprowadź ku téj stronie;
Nim wrócisz sok mu na oczy uronię.

PUK.

Lecę już, lecę, patrzaj na mój lot
Prędszy jak łuku tatarskiego grot.(wychodzi.)