Nie dośćże, jak wiém, że mię nienawidzisz,
Jeszcze na domiar wzgardy ze mnie szydzisz?
Wyście nie ludzie, choć jesteście z miny,
Boby z szlachetnéj nie drwili dziewczyny;
Usty się klniecie w przesadnéj pochwale,
Gdy serce wasze każe mną się brzydzić.
Dwaj się kochacie w Hermii rywale,
I dwaj rywale Helenę wyszydzić.
Męzki to zamiar, arcy świetne czyny,
Łzy wywoływać u biédnéj dziewczyny
Waszém szyderstwem! Nigdy zacne dusze
Nie chcą dziewicy wystawiać na drwiny,
Ni dla zabawki zadać jéj katusze.
Nie krzywdź Demetry drwiącą zalecanką:
Wiémy że twoją Hermia kochanką,
Z drogiéj ci duszy prawa poprzednicze
Chętnie ustąpię, co do niéj dziedziczę;
Ty do Heleny złóź prawa uprzednie,
Kochać ją tylko aż do śmierci życzę.
Piérwsi ci drwiarze paplą takie brednie.
Hermię trzymaj; zrywam z nią zażyłość;
Jeślim ją kochał, już ta przeszła miłość.
U niéj na chwilkę serce me gościło,
Dziś do Heleny, do domu wróciło,
By tam pozostać.
Mówi to nie szczérze.