Nie śmiéj nie znając méj uwłaczać wierze,
Możesz utracić życie w téj ohydzie. —
Patrzaj! kochanka, lubka twoja idzie.
Noc ciemna, która gasi władze wzroku,
Czułość na każdy szelest daje uchu;
I co z widzenia odejmuje oku;
To wynagradza podwojeniem słuchu: —
Ciebie, Lyzandrze, nie znalazły oczy;
Ucho mię z tobą na głos twój jednoczy.
Jak się nieczule mogłeś ze mną rozstać?
Komu iść każe miłość, czyż ma zostać?
Jakaż odemnie miłość ciebie gnała?
Miłość Heleny pięknej iść kazała,
Która oświéca noc, że przy niéj gasną
Koła ogniste, oczy te na niebie.
Czegoż mię szukasz? mogłaś widzieć jasno,
Że z nienawiści tak rzuciłem ciebie.
Tak ty nie myślisz, jak w téj mówisz chwili.
Patrzcie, przybyła jedna ze spiskowych!
Teraz pojmuję, w trojgu się zmówili
Wygrać ten żarcik, aby mię wydrwili.
Hermio chytra, niewdzięczna dziewczyno,