Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/444

Ta strona została przepisana.
434
SEN W WIGILIĄ Ś. JANA.
HELENA.

Żartem Lyzandra czyś nie nasadziła,
Aby mię ścigał chwaląc wzrok i lice?
Przez cię Demetry drugi twój kochanek,
Który mię tylko co odpychał nogą,
Zowie mię bóstwem, nimfą, perłą drogą,
I najpiękniejszą z bogiń i niebianek;
Za cóż niemiłą sobie tak nazywa?
Za cóż Lyzander miłość z tobą zrywa,
Kiedy ku tobie dusza jego płonie?
Za cóż miłości składa mnie dowody?
Z twéj to namowy, z twéj to własnéj zgody.
Szczęsnéj ci niebo więcéj wdzięków dało,
Wszystkich miłością ciebie osypało;
Mnie niewzajemność los udzielił twardy,
Przetom litości godna, a nie wzgardy.

HERMIA.

Nic nie pojmuję czego chcesz odemnie.

HELENA.

Tak, nie ustawaj, nastrój smutną minkę,
Jak się odwrócę, wtedy śmiéj się ze mnie,
Na nich pomrugaj; ciągnij daléj drwinkę;
Gdybyś szlachetność, litość, skromność miała,
Za cel szyderstwa mniebyś nie wybrała.
Żegnam cię, w części winnam przez ułomność
Prędko to zleczy śmierć, lub nieprzytomność.

LYZANDER.

Czekaj, Heleno, niech się uniewinnię,
Piękna Heleno! życie, duszo, serce!