Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/450

Ta strona została przepisana.
440
SEN W WIGILIĄ Ś. JANA.
HELENA.

Groźna twoja postać,
Tobie nie wierzę, nie chcę z tobą zostać.
Ręce twe od mych skorsze są do bitwy,
Nogi me od twych skorsze do gonitwy.

(wychodzi.)
HERMIA.

Jestem zdziwiona, nie wiém co powiedzieć.

(wychodzi i goni Helenę.)
OBERON.

Twe to niedbalstwo, zawsze myłki robisz.
Alboś umyślnie spłatał tego figla.

PUK.

Żem się pomylił, wierz mi królu cieniów.
Czyś nie powiedział w swojém poleceniu,
Że po ateńskiém poznam go odzieniu?
Przeto nie może na mnie spaść nagana,
Bom ateńskiego skropił wzrok młodziana.
Ale się cieszę bardzo tym wypadkiem,
Bo to zabawka, być ich kłótni świadkiem.

OBERON.

Zdatnej do bitwy poszli szukać strony;
Spiesz mój Robinie, nocne rzuć opony;
Spraw, by się niebo pełne gwiazd oblekło
Mokrą pomroką, czarną jakby piekło;
Prowadź ich błędnie, by te śmieszne wrogi
Jeden drugiemu zajść nie mogły drogi.
Czasem przybierzesz głos Lyzandra mowy,
Drocz Demetrego krzywdzącemi słowy;
Znów jak Demetry, z jego szydź rywala;
Tak ich nawzajem póty trzymaj zdala,