Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/452

Ta strona została przepisana.
442
SEN W WIGILIĄ Ś. JANA.

Blask swój ciskając na Neptuna kraje,
Złoto rozlewa w modrém jego łonie.
Mimo to jednak miéj w téj sprawie zwinność:
Bo tę przededniem skończyć musim czynność.

(wychodzi.)
PUK.

Górą, dołem, górą, dołem;
Wnet powiodę górą, dołem:
Miasta, wsi mnie biją czołem;
Robin wiedzie górą, dołem,
Oto nadchodzi jeden.(wchodzi LYZANDER.)

LYZANDER.

Gdzieżeś Demetry? daj znać głosem mowy.

PUK.

Tu, tchórzu czekam zbrojny i gotowy.

LYZANDER.

Zaraz przybędę

PUK.

Z tego chodź parowu
Na równe miejsce.(wychodzi Lyzander za głosem.)

(wchodzi DEMETRY.)
DEMETRYUSZ.

Mów Lyzandrze znowu.
Tchórzu i zbiegu! jak to, czy już w nogi?
Przemów! czyś w krzaku? gdzieżeś skrył się z trwogi?

PUK.

Tchórzu! przy gwiazdach rolę grasz junacką,
Krzakom ogłaszasz swoją chęć wojacką,
Czy się pokażesz kiedy, dziecko, babo?
Rózgą cię otnę: na istotę słabą
Szkoda pałasza.