Ta strona została przepisana.
443
AKT TRZECI.
DEMETRYUSZ.
Wnet ci kurtę skroje.
PUK.
Chodź za mym głosem; zły tu plac na boje.
(Wychodzą Puk i Demetryusz. — Wraca LYZANDER.)
LYZANDER.
Biegnie i wzywa mnóstwem swych przechwałek;
Lecę gdzie wzywa i już uciekł śmiałek.
Nogi u tego szybsze nikczemnika:
Gnałem go prędko, ale prędzej zmyka;
Wpadłem pociemku na nierówne drogi,
Muszę tu spocząć. (kładnie się.)
Przychodź dzionku błogi!
Skoro zabłyśniesz w szaro-okim brzasku,
Pomszczę się hańby, ni się skryje w lasku. (zasypia.)
(Wraca PUK i DEMETRYUSZ.)
PUK.
Ho, ho, ho! tchórzu! gdzieżeś u kaduka?
DEMETRYUSZ.
Gdy śmiész, chodź do mnie, znana mi twa sztuka,
Wciąż z placu zmykasz, korzystasz, że ciemno,
Nie śmiész i stanąć, ni się zmierzyć ze mną.
Gdzieżeś ty?
PUK
Chodź tu, już gotowy stoję.
DEMETRYUSZ.
Drwisz, lecz zapłacisz drogo drwinki twoje,
Jeśli w dzień ujrzę lice twe niegodne:
Teraz idź z Bogiem. Muszę ze znużenia