Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/477

Ta strona została przepisana.
467
AKT PIĄTY.
DEMETRYUSZ.

Najdowcipniejsza obrona, jaką słyszałem kiedykolwiek, mój xiąże.

TEZEUSZ.

Pyram podsuwa się do muru: cicho!

(wchodzi PYRAM.)
PYRAM.

„Nocy posępna! Nocy straszna, blada!
„Nocy, ty zawsze jesteś jak dnia nie ma!
„Nocy, o nocy! biada, biada, biada!
„Drżę, może Tisbe słowa nie dotrzyma. —
„Ty ukochany murze, luby murze!
„Naszych rodziców gruntu tyś granica;
„Odkryj mi szparę, by, jak oczy zmrużę,
„Mogła przez ciebie widzieć ma zrzenica.

(Mur otwiéra palce.)

„Dzięki ci, Murze! Niech cię Jowisz trzyma!
„Cóz oko widzi? Tisby méj nie widzi.
„Murze przeklęty, mojéj lubéj nie ma;
„Głaz twój przeklęty, co tak ze mnie szydzi!“

TEZEUSZ.

Mur będąc żywy, sądzę, ze zechce kląć nawzajem.

PYRAM.

O nie, uręczam pana, nie będzie klął, bo po tych słowach ze mnie szydzi Tisbe ma odpowiadać; tylko co teraz wchodzi, a ja przez mur wnet ją wyszpieguję; obaczy pan, że się tak sprawdzi co do joty, jak powiedziałem: — Oto nadchodzi. (wchodzi TISBE.)

TISBE.

„Murze! słyszałeś nie raz me westchnienie,
„Bo ty z najdroższą dzielisz mię istotą;