Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/484

Ta strona została przepisana.
474
SEN W WIGILIĄ Ś. JANA.

„Teraz już skonałem.
„Teraz być przestałem;
„Duch się w rajską wdarł krainę;
„Zgasł blask dla języka!
„Niech wnet xiężyc zmyka!
„Teraz ginę, ginę, ginę!“

(umiéra, Xiężyc wychodzi.)
HIPOLITA.

Jakże się stało, że xiężye odszedł, kiedy Tisbe ma wrócić i znaleść kochanka?

TEZEUSZ.

Znajdzie przy świetle gwiazd. — Oto nadchodzi, (wchodzi Tisbe), a jej rozpacz zakończy sztukę.

HIPOLITA.

Zdaje się nie powinni długo rozpaczać za takim Pyramem: mam nadzieję, że prędko się sprawi.

DEMETRYUSZ.

Ważąc Pyrama i Tisbę, ani na włosek jedno drugiego nie przeważy.

LYZANDER.

Już go wyszpiegowała swojémi słodkiémi oczyma.

DEMETRYUSZ.

I tak jęczyć zaczyna, naprzykład, —

TISBE.

„Czy spisz, moje złotko?
„Martwyś, ma pieszczotko?
„Zrywaj się, Pyramie, w skok.
„Niemyż? mów, co tobie?
„Ach, nie żywy! — W grobie
„Twój się słodki schowa wzrok.