Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/94

Ta strona została przepisana.
84
HAMLET.

Cóżem za osioł? Mnieźto przystoi? —
Syn zabitego ojca drogiego,
Niebem i piekłem mścić się wezwany,
Mamże ogromny ciężar na sercu,
Jak nierządnica, zbywać słowami,
Mamże przeklinać jako przekupka,
Lub pomywaczka!
Wstyd! — do roboty! — Nic raz słyszałem,
Ze winowajcy będąc na sztuce,
Przez doskonale scen przedstawienie
Byli do głębi duszy wzruszeni,
Tak, że natychmiast zbrodnie zeznali:
Mord nieomylnie, choć bez języka,
W sposób dziwniejszy zwykł się objawiać.
Każę przy stryju sztukę przedstawiać
Nieco do mordu ojca podobną:
Będę go zważał, na wskroś przeniknę;
Jeśli poblednie, wiem co uczynię.
Może to szatan duch co widziałem?
Czart się przybiera jakiem chce ciałem;
Może przez słabość moję zamyśla,
Przez mój charakter melancholiczny,
(Bo nad takiemi włada najwięcéj),
Wiecznie potępić biedną mą duszę;
Nad ten pewniejszy dowód miéć muszę.
Sztukę tę jakby w siatkę zamienię,
Którą ułowię króla sumienie.

(wychodzi).