Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/98

Ta strona została przepisana.
88
HAMLET.

Pyski nierządnéj umalowane
Nie są tak brzydkie z swém malowidłem,
Jak me uczynki mową kraszone;
Ciężar ogromny!

POLONIUSZ.

Słyszę nadchodzi, schrońmy się, panie.

(Wychodzą Król i Poloniusz. — Wchodzi HAMLET).
HAMLET.

Być, albo nie być, oto zagadka: —
Czyli szlachetniéj znieść do ostatka
Doli zawziętéj razy i groty;
Czyli przeciwko morzu cierpienia
Broń pochwyciwszy skończyć kłopoty? —
Umrzéć, — zasypiać, — potém nic więcéj; —
Snem tym zakończyć duszy tortury,
Troski tysiączne ten dział natury, —
Końca takiego jak najgoręcéj
Pragnąć potrzeba. Umrzéć, — zasypiać; —
Spać! może marzyc. — Tak, tu zawada;
Nadtém się bowiem wstrzymać wypada,
Co będzie marzyć w śnie zgonu dusza,
Gdy się otrząśnie od zgiełku świata:
Taka uwaga nędzę przymusza
Wlec do ostatka długie swe lata:
Bo któżby znosił od czasu bicze,
Wzgardę dumnego, gwałt ciemiężnika,
W czułéj miłości wzgardy gorycze,
Bezczelność, zwłokę spraw urzędnika,
Albo niegodnych urągowisko
Czyżby zasługa chciała przyjmować
Jeśliby wszystko można skwitować