Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/99

Ta strona została przepisana.
89
AKT TRZECI.

Lada żelazem? Któżby niósł brzemie,
Potniał i stękał pod ciężkiém życiem?
Lecz trwoga czegoś jak rzucim ziemię, —
Kraj nieznajomy, skąd nie powraca
Żaden wędrownik, — chęci nam skraca;
Wolim więc znosić znane nam burze,
Jak nieznanego szukać cierpienia.
Takiém przeczuciem mienim się w tchórze;
Barwa przyrodnia postanowienia
Na tę myśl straszną staje się blada,
A przedsięwzięcie silnie wezbrane
Od téj uwagi na wstecz upada
Tracąc uczynku imie. — Lecz cicho!
Piękna Ofelia: — Nimfo, w modlitwie
Wspomnij me grzechy.[1]

OFELIA.

Dobry mój panie,
Jakże po tylu dniach się powodzi?

HAMLET.

Dobrze, dziękuję najuniżeniéj.

OFELIA.

Dane od xięcia mam upominki,
Które oddawna chciałam powrócić,
Proszę je przyjąć.

HAMLET.

Nie, ja nie przyjmę;
Nigdym nie dawał.

  1. Tu poruszenie natury. Hamlet, na widok Ofelii, nie przypomina sobie od razu swego warjactwa, ale ją wita poważnie i uroczyście, stosownie do swoich poprzedniczych myśli.